poniedziałek, 20 października 2014

Coś się kończy...

Cześć i czołem! :D

Mam dość smutną wiadomość, ponieważ po raz ostatni piszę na tym blogu. 
Ale dobrą wiadomością jest to, że przenoszę się na nową platformę blogową i zmieniam adres! :D Zatem dalej możecie przeczytać o naszych małych wyprawach, nowych miejscach i mojej opinii o relacji psiarze vs. osoby bez psów (he!he!). 

Zapraszam wszystkich na nową odsłonę bloga: 

Do przeczytania! :D

piątek, 17 października 2014

Dlaczego tak?



              Od jakiegoś czasu można zauważyć, że istnieje „nagonka” na osoby z psami. Ma ona różną formę, od „wyzywania” psiarza osobiście gdy ten jest na spacerze, do oficjalnej formy jaką było zamknięcie Parku Krasińskich dla osób wyprowadzających psy.
       Ostatnimi czasy dość nie fair zachowało się Stowarzyszenie Ochocianie Sąsiedzi, które pod propagowaniem petycji przeciwko powstaniu parkingu na Polu Mokotowskim, było również przeciwne „wybudowaniu” wybiegu dla psów. Głośną sprawą nadal jest zakaz wprowadzania psów do Parku Krasińskich. Czemu przestrzeń publiczna, która jest dostępna dla każdego nagle została wydzielona na tych „lepszych” bez psów i „gorszych” bo z psami? Co takiego się zmieniło, jest innego niż te dwadzieścia lat temu, gdy widok kogoś spacerującego z psem po parku był naturalny?

źródło: internet
            Moim zdaniem wynika to z braku poszanowania dla drugiego człowieka, nieuwzględniania jego potrzeb. Obecnie robi się wszystko by mieć coś dla siebie, a nie dla wszystkich. Liczy się tylko „ja i moje”, a „Ty i Twoje” nie możecie tam chodzić/korzystać bo na pewno coś popsujecie/zniszczycie, a tak poza tym to „nie chcę tam Ciebie”. Masz wspomnienia związane z danym miejscem a nagle zakazano Ci tam wchodzić. Okej, Ty możesz, ale na naszych warunkach – czyli, jak to w przypadku wspomnianego Parku – bez czworonoga. Rozumiem, że nie każdy właściciel psa sprząta po nim, ale również nie każde dziecko jest pilnowane przez swoich rodziców i potrafi coś zmajstrować. Równie dobrze możemy zakazać przychodzenia do parków matkom czy ojcom z dziećmi. Wtedy to dopiero zaczęłyby się protesty!
            Powoli w Warszawie powstają wybiegi dla psów. Mają one swoje dobre strony, jak na przykład są ogrodzone, mogą mieć jakieś „atrakcje” dla psów w postaci sprzętów do przeskakiwania czy slalomu. Ale jest też jeden wielki minus. Psiarze najbardziej obawiają się, że gdy pojawi się wybieg, nagle psy i ich przewodnicy będą mieć zakaz wchodzenia do Parków lub innych publicznych, zielonych terenów. Istnieje wśród społeczeństwa jakaś powszechna opinia, że jak jest jakiś teren przeznaczony dla psów to nie mogą one chodzić już w inne miejsca. Ciekawe, że placów zabaw dla dzieci jest dużo więcej niż psich wybiegów, a nikogo w oczy nie kuje jak dziecko będzie się bawić poza owym placem. Żyjemy w czasach „bezstresowego chowania dzieci” co zazwyczaj wygląda tak, że dziecku na wszystko się pozwala. W praktyce wygląda tak, ze dziecko rzuci papierkiem, kamieniem w jakiś sprzęt i nikt uwagi nie zwróci. Ba, rodzice albo tego nie zauważą albo celowo udają , że nie widzą. To samo tyczy się psiarzy, kupy nie zbiorą bo im się nie chce (taka czynność uwłacza ich godności) albo udają, że nie widzą, że pies ją robi. Efekt jest taki, że dzięki takim osobom psiarze, którzy dbają by na trawniku/chodniku nie zostawić nieczystości mają zakaz wchodzenia do parku. Taki co tej kupy nie sprzątnie zakazem się nie przejmie i dalej będzie robił tak jak wcześniej i szkodził swojej „grupie społecznej”. Natomiast nie pilnowanie dzieci jest „powszechnie” akceptowalne i nie ma publicznych konsekwencji za ich wybryki.

Regulamin Parku Krasińskich
            Często można przeczytać w Internecie komentarze typu: „Zróbcie porządek najpierw w swoim środowisku, a dopiero później ubiegajcie się o wstęp do parków”. Jestem bardzo ciekawa jak psiarze mają zrobić „porządek” z osobami, które nie sprzątają po swoich psach? Ja „za rękę” jeszcze nikogo takiego nie złapałam, bo znajomi sprzątają po swoich podopiecznych. Przecież nie będę śledzić kogoś kto idzie z psem by sprawdzić czy sprzątnął tę kupę czy nie. Sprzątanie po psie i jego pilnowanie należy do obowiązków przewodnika tak samo jest z dziećmi. Czemu w takim razie rodzicom uchodzi na „sucho” niegrzeczne zachowanie dzieci?
            Jednym z najczęstszych zarzutów jakie otrzymuje „społeczeństwo” psiarzy jest nie sprzątanie po psach. Ponieważ ten temat w jakiś sposób już omówiłam i wnioskiem jest wybór przewodnika czy to zrobi czy nie. Drugim zarzutem jest nie pilnowanie psa co może powodować pogryzienie/pogonienie/przestraszenie innego psa a także dziecka. Uważam, że pies może biegać luzem wyłącznie gdy przewodnik ma nad nim kontrole. Nie tylko rodzice uważają, że psiak, który ma w nosie swojego człowieka jest pewnym zagrożeniem dla otoczenia. Gorzej jak właściciel nie interesuje się tym co robi pies. Takie zachowanie można zarzucić również rodzicom, którzy wyszli na spacer z dzieckiem ale nie interesują się tym co potomek robi. Mojego psa częściej zaczepiają dzieci bez kontroli niż obce psy biegające luzem.
            Przejdę teraz to kwestii "agresywnych" psów. Jaki pies będzie pod względem charakteru i "manier" zależy od przewodnika. Czego go nauczy, oduczy, pokaże, że można inaczej, ciekawiej i jak będzie funkcjonował w psim i ludzkim świecie. Najczęstsze przypadki jakie można usłyszeć/przeczytać w mediach to: "pies zaatakował dziecko". Psy często uznają dzieci za słabsze od nich. I tutaj pojawia się zaniedbanie ze strony właściciela, który nie przygotował odpowiednio psa na "przyjęcie stanowiska" wobec dziecka. Wydaje mi się, że nieodpowiedzialnością wykazują się Ci z rodziców, którzy zostawiają dzieci same z psami. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje pies. Ale pies "oswojony" z dzieckiem nic mu nie zrobi, póki dziecko nie przekroczy jakiejś granicy, którą pies sobie wyznaczył. Tak samo jest z ludźmi, komuś kogo nie lubisz nie powiesz nic nieprzyjemnego, do czasu gdy delikwent nie przechyli szali. Inną kwestią jest, że pies w nieodpowiednich rękach stanie się agresywny, bo tak go nauczy człowiek. Nawet z "rodzinnego" Golden Retievera można zrobić mordercę. Innym przykładem mogą być agresywnie zachowujące się Yorki w stosunku do innych psów na spacerze. Podobnie jest z rodzicami i wychowaniem dzieci. Niekiedy kończy się tak, że z dziecka wyrasta psychopata, przestępca lub zwyrodnialec. A inny rodzic wychowanie dziecko "porządnie".


            Na szczęście, o pogryzieniach dzieci lub psów słyszy się bardzo mało. Jeżeli już jakiś pies pogryzie dziecko to jest wielkie „aj-waj” i z tego powodu trzeba się domagać publicznej kary, pomimo, że jest to sprawa pomiędzy właścicielem psa a rodzicem. Nie słyszałam nigdy żeby jakiś pies specjalnie czaił się na jakieś dziecko i w odpowiednim momencie gdy nikt nie patrzy je pogryzł. Mało osób zdaje sobie sprawę w jaki sposób doszło do tego zdarzenia. Jaki mechanizm zaszedł by pies zainteresował się dzieckiem co zaskutkowało tym, że je pogryzł. Liczy się to, że jakaś część dziecka została oszpecona psimi zębami i niech wszyscy psiarze za to płacą. Mój brat cioteczny lubi koty, ale nie zna umiaru. Natomiast moja kocica nie lubi dzieci. Jak jakieś pojawia się na horyzoncie chowa się. Często gdy brat cioteczny do nas przychodzi i mu się tłumaczy by zostawił kota, bo ona nie lubi dzieci, musi odpocząć itd. to przez jakiś czas to działa. Ale parokrotnie było tak, że „zapomniał” o naszych prośbach i kocica go nastraszyła (poprzez prychanie i swoiste miauczenie) albo podrapała.
Postępowanie z psem, jego pilnowanie, wychowanie i sprzątanie po nim zależy od mentalności danego przewodnika. Niektórych zakazy i nakazy nie przekonają do innego postępowania. Identycznie jest z prowadzeniem samochodu. Niektórzy po dostaniu mandatu przestają szarżować, inni w zupełności się tym nie przejmują i dalej jeżdżą jak wariaci. Wszystko zależy od człowieka, dlatego do póki każdy z nas jest inny to dalej będziemy mieć problem z niektórymi rzeczami i porozumieniem się między „społecznościami”.

piątek, 10 października 2014

Mała wyprawa do Gaju



         Wszystko zaczęło się od tego, że znajoma mamy szukała suczki ratlerka lub pinczera miniaturowego do adopcji. Jej poprzednia suczka zginęła w smutnych okolicznościach. Zatem Znajoma postanowiła, że nie będzie kupowała kolejnego pieska, tylko go adoptuje. Trochę czasu trwało zanim znalazła się kandydatka na zapełnienie pustki w sercu Znajomej. Jednak któregoś dnia, przeglądałam zdjęcia na fanpage’u Fundacji DrLucy i zobaczyłam małą, nie najmłodszą już Pinczerkę (w schronisku nazwana Darią). Pokazałam ją mamie, a ta powiedziała, żebym podesłała jej wszystkie informacje i zdjęcia na maila, to pokaże Pinczerkę Znajomej. No i maszyna ruszyła. W ten oto sposób, w sobotę 20 września jechałyśmy do Schroniska w Gaju po Darię. 

Najważniejszy podróżnik

            Na miejscu zostałyśmy poproszone o zabranie jeszcze dwóch psiaków – Dalmatynkę i szczeniaczka Husky (która była pod skrzydłami innej Fundacji). W efekcie w samochodzie były cztery psy (a raczej suki), bo Frida oczywiście pojechała z nami. Na Dalmatynkę czekał nowy domek, natomiast suczka Husky miała być odebrana przez panie z Fundacji Pomocy Zwierzętom Husky Adopcje. Zapewne szczeniaczka ktoś wyrzucił z powodu prawdopodobnej ślepoty i możliwych zmian neurologicznych. O dalszych losach Huszczaczki możecie poczytać na forum Fundacji.

Frida "oczekuje" współtowarzyszy podróży w cieniu samochodu







              Gdy towarzystwo było już „zapakowane”, ruszyłyśmy w drogę. Na szczęście tego dnia były idealne warunki atmosferyczne, co pozwoliło na w miarę szybkie i bezpieczne dotarcie do Stolicy. Psiaki w samochodzie zachowywały się wzorowo. Spały, siedziały i podziwiały widoki za oknem lub były głaskane.
            Wszyscy nowi właściciele byli prze szczęśliwi, ze swoich nowych, zaadoptowanych pociech. Panie z Fundacji ucieszyły się, że w końcu mają Huszczaczkę w swoich rękach i będą mogły się nią należycie zaopiekować. Tutaj możecie zobaczyć jak "dopieszczana" jest Dalmatynka w nowym domku. ;)
            Cieszę się, że mogłyśmy pomóc psiakom znaleźć i dojechać do swoich nowych domów. To dość satysfakcjonujące uczucie, że możesz komuś bezinteresownie pomóc przy okazji zmieniając jego dotychczasowe życie na lepsze. 

Poniżej zdjęcia podróżniczek zabranych z Gaju:



piątek, 3 października 2014

Psiknik



            W ubiegły weekend wybrałam się z psicą na „Psiknik – piknik dla psów” organizowany przez Merdu-Merdu, Psia Edukacja, Pies moją miłością oraz Psy w Akcji. Towarzyszył nam Bartek ze swoim psiakiem oraz D. i P. ze swojądużą psicą T. Pomimo porannego deszczu, dzień okazał się słoneczny i ciepły, a na terenie gdzie owy piknik się odbywał nie było ani jednej kałuży.
            Na miejscu byliśmy o 12, było wtedy jeszcze mało psiaków i ich przewodników, ale co chwilę przychodzili nowi psi kumple. Na ogrodzonym terenie znajdował się profesjonalny tor przeszkód oraz treningowe przeszkody do agility, a także korytarz socjalizacyjny z różnymi podłożami.  Bardzo chciałam sprawdzić, czy pomimo dłuższej przerwy od agility, Frida pamięta poszczególne „przejścia” przez przeszkody.  Pomimo początkowych trudności, mogłam być z niej dumna, bo przez tunel, równoważnie i palisadę przeszła wzorowo.
            Ogólnie jestem zadowolona z zachowania psicy. Nie bała się większych psów, nie uciekała od nich, gdy miała dość tłumu i chciała trochę odpocząć szłyśmy w spokojniejsze miejsce by mogła zająć się sobą i troszkę odsapnąć.
            Organizatorzy zaplanowali cały program atrakcji, miedzy innymi konkursy, pokazy agility oraz pokazy sztuczek. Niestety z powodu chaosu organizacyjnego oraz braku współpracy ze strony uczestników Psikniku, podczas naszego pobytu nie zobaczyliśmy żadnego z tych pokazów, a szkoda, bo miałam nadzieję popatrzeć jak inni pokonują tor przeszkód. Konkursy odbywały się z lekkim opóźnieniem, ale w jednym udało nam się wziąć udział, a mianowicie w „Wesołe jest życie staruszka”, który moja psica wygrała, ponieważ była najstarszym psem na psim pikniku. Drugi konkurs (Na największą i najmniejszą łapkę) odbywał się dopiero gdy już wychodziliśmy czyli o 14, a według planu miał być o 12:40.

Zdjęcie pochodzi ze strony Psikniku
             Pomysł zorganizowania takiego eventu dla psiaków i psiarzy bardzo mi się podobał. Dużym plusem była organizacja Psikniku na ogrodzonym placu, załatwienie sponsorów, organizacja punktów programu, udostępnienia przeszkód i bezpłatne porady  szkoleniowo-behawioralne. Kolejnym miłym akcentem było rozdawanie próbek karmy i voucherów zniżkowych dla każdego uczestnika. Natomiast minusem na pewno był wspomniany wcześniej chaos organizacyjny, nieco zbyt mała powierzchnia ogrodzona do ilość przybyłych uczestników, brak możliwości spuszczenia psa ze smyczy by sobie mógł swobodnie pobiegać i „zgubić” trochę energii. Jednak za największy minus uważam zachowanie niektórych właścicieli psów. Przede wszystkim były osoby, które spuściły swojego psa ze smyczy i go nie pilnowały, w efekcie czego można było znaleźć pojedyncze miny na terenie lub przed przeszkodą. W innych sytuacjach taki niepilnowany pies przeszkadzał gdy chciało się poćwiczyć ze swoim pupilem, bo wyczuł, że ma się coś dobrego i nie chciał odejść do czasu gdy się nie znudził. W jednej sytuacji wyglądało to tak, że przed jedną przeszkodą miałam swojego psa i dwa obce, które biegały niepilnowane. Jednak uważam, że szczytem chamstwa jest „wpychanie” się na przeszkodę, na której ktoś już ćwiczy. Taką sytuację odczułam na własnej skórze, w efekcie czego Frida spadła z równoważni, bo jakaś pańcia nie chciała czekać aż mój pies przejdzie przeszkodę do końca.
            Pomimo drobnych zgrzytów i niedociągnięć uważam piknik za udany. Bardzo fajna inicjatywa, dla psiaków i ich przewodników. Mam nadzieję, że kolejne edycje będą bardziej dopracowane, a ludzie bardziej będą pilnować swojego psiaka, aby każdy mógł spędzić ten czas jak najlepiej.

O kolejnych edycjach Psikniku możecie dowiedzieć się stąd: https://www.facebook.com/Psiknik

Nagrody otrzymane za wygranie konkursu ;)

piątek, 26 września 2014

Psia Piekarnia Ardello Pesillo – wywiad


          Tę psią piekarnie odkryłam zupełnym przypadkiem, podczas spaceru. Przechodziłam obok i pierwsze na co zwróciłam uwagę to duży pies z kartonu na drzwiach. W pierwszym momencie pomyślałam „Sklep zoologiczny”. Ale jak się okazało, było to błędne myślenie, bo na kartonowym psiaku widniała tabliczka „Piekarnia dla psów”. Zdziwiło mnie to dość mocno, bo jedyne psie piekarnie jakie znam, nie mają sklepu stacjonarnego, a pojawiają się tylko przy okazji eventów.
            Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o tej psiej piekarni, zwłaszcza, że na rynku pojawia się ich coraz więcej. Wywiad został przeprowadzony z mamą właścicielki, dobrze znającą sytuację piekarni. Odpowiedzi udzielała również osoba tam pracującą.
            

Skąd pomysł na psią piekarnię?
Córka od urodzenia interesowała się zwierzakami. Zawsze można było ją znaleźć w sklepie zoologicznym. Przez całe życie uczyła się o nich czegoś nowego. Parę lat temu urodziła się moja wnuczka. Teraz córka postanowiła zająć się swoją pasją poprzez założenie tego sklepu. Chciała sprzedawać wypieki ekologiczne z produktów ekologicznych, ręcznie robione. Ja mam zdolności artystyczne i maluję dla zwierząt. Głównie kotki, pieski, ale również starą Warszawę.

Kiedy „narodził” się pomysł na tego typu biznes?
Na początku tego roku. Najpierw był pomysł, potem szukałyśmy jakiegoś lokalu.

Sklep nazywa się „Ardello Pesillo” to dość nietypowa nazwa.
Moja córka, Aneta, ma pieska rasy Airedale terrier. I to stąd ta nazwa.

Od jak dawna istniejecie na rynku?
Od kwietnia tego roku.

Duże jest zainteresowanie?
Mamy stałych klientów, którzy do nas regularnie przychodzą. Ale również przybywa nowych klientów.

Jesteście jednym z trzech sklepów w Warszawie (które wiem, że istnieją), które sprzedają psie ciastka, ale chyba pierwszym z własnym sklepem stacjonarnym. Dlaczego się na to zdecydowaliście?
Córka chciała pomagać chorym pieskom i kotkom sprzedając ekologiczne wypieki. W ten sposób ma możliwość stale docierać do zwierzaków z alergią pokarmową. Produkty są również dla piesków zdrowych.

Można zabrać ze sobą psa do sklepiku?
Tak. Oferujemy psiakom degustację by mogły wybrać dla siebie najsmaczniejsze wypieki. Zazwyczaj jak ktoś idzie z psem na spacer, to piesek nie przechodzi obok naszego sklepiku obojętnie.

Sprzedajecie psie smakołyki, jakie ciastka można u Was kupić?
Różne smaki, np. makrela z łososiem, wątróbkowe, serca drobiowe i płatki owsiane bez mąki dla alergików. Ciastka mają różne kształty: gwiazdki, kości, grzebienie, serduszka.

Co jest w składzie?
90% to mięso lub ryby, reszta to kasza kukurydziana, płatki owsiane lub ryż. Dodajemy również oliwę z oliwek, siemię lniane, a jedynymi naturalnymi konserwantami są tłuszcz i wysoka temperatura.

Ciastka można kupić na sztuki czy sprzedajecie pakowane?
Na sztuki w cenie od 1 do 5 złotych. Większe ciastka kosztują więcej.

Z wyjątkiem ciasteczek dla psów, w sprzedaży macie karmę – również własnej produkcji?
U nas karma = ciastka. Ciastka mogą być podawane jako karma, ponieważ są one dietetyczne i dobrze zbilansowane. Mieliśmy kiedyś karmę na wagę, ale klienci chętniej kupują ją na sztuki.

W ofercie macie również rękodzieło dla psów. Co dokładniej się kryje pod tą informacją?  
W sprzedaży mamy posłania i poduszki ręcznie robione oraz schowki dla kotów, zabawki, smycze i ubranka. Rzeczy z filcu są szyte przez Anetę, posłania są szydełkowane przez inne osoby. Mamy dużo prywatnych dostawców, np. z teatru naprzeciwko, Pan robi zabawki. Chętnie przygarniamy wyroby od osób robiących rękodzieło. Dodatkowo sprzedajemy obrazy, głównie akryle. Obrazy maluję ja, Ewa Sumińska – mama Anety. Malunki cieszą się zainteresowaniem.

Robicie coś na zamówienie?
Posłania pod wymiar. Jeżeli ktoś chce, Anetka może uszyć plac zabaw dla kotów. Ja mogę namalować okolicznościowe obrazy.

Maluje Pani na podstawie zdjęć?
Maluję z wyobraźni.

Jak długo trzeba czekać na „zamówienie”?
Na obraz mogę namalować nawet z dnia na dzień. Z rzeczami, które trzeba uszyć trzeba czekać około tygodnia.

Będziecie rozszerzać swoją działalność?
Zakładamy fundację dla chorych dzieci, chcemy je leczyć dogoterapią, hipoterapią i delfinoterapią. Obecnie czekamy na dokumenty z sądu. Poprzez fundację chcemy zachęcić ludzi do pomocy dzieciom chorych na porażenie mózgowe i inne choroby. Z taką inicjatywną chcemy ruszyć w Polskę na wiosnę. Oprócz tego w przyszłości, gdy się rozwinie sprzedaż i zainteresowanie, planujemy otworzyć kilka sklepów. Obecnie reklama się rozkręca.

Planujecie przysmaki dla kotów?
Te które obecnie sprzedajemy są jednocześnie dla psów i dla kotów. Można je podawać kotom po rozkruszeniu. Na zamówienie córka robi miękką karmę dla kotów, są to babeczki z wątróbką lub szprotkami.

W Warszawie co jakiś czas organizowane są eventy dla psów i ich właścicieli. Zamierzacie się na którymś pojawić?
Tak, chcemy. Ale dopiero od przyszłego roku będziemy brać udział w festynach. Na wiosnę planujemy zorganizować wernisaż dla psów na Polu Mokotowskim. To wszystko jest do dogadania z urzędem, ale chcemy porozstawiać obrazy na sztalugach i rozdawać karmę dla psiaków.

Planujecie swoje produkty wprowadzić do sklepów zoologicznych?
Planujemy wstawić ciacha do sklepów. Na Święta mamy już zamówienie w jednym sklepie zoologicznym w Piastowie na serduszka i gwiazdki z kaczką, to tak na początek.

Można zamawiać ciastka przez Internet?
Jak najbardziej planujemy. Na razie wysyłamy na Polskę paczuszki testowe osobom indywidualnym.

Płatność tylko gotówką czy można płacić kartą?
Tylko gotówką.


            Psia Piekarnia Ardelli Pesillo znajduje się na ul. Miodowej 23 i jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 1000 – 1800, a w soboty 1000 – 1600. Do sklepu można dojechać autobusami linii 116, 178, 180, 503 lub 518 wysiadając na przystanku "pl. Krasińskich".
            Dla swoich zwierzaków zakupiłam cztery różne ciacha: makrela i łosoś, serca drobiowe i płatki owsiane, rosół i otręby oraz wątróbkowe. Kotdzilli smakowały wszystkie, jednak ciacho z wątróbką było dla niej zbyt twarde. Fridzie za to nie przeszkadzała twardość i pochłonęła wszystkie jakie jej podałam.
             





Link do strony: http://ardellopesillo.pl.tl/

piątek, 19 września 2014

Wystawy kynologiczne od drugiej strony



Wiele osób zna wystawy kynologiczne organizowane przez Związek Kynologiczny w Polsce od strony uczestników i obserwatorów wystaw. Chcę w tym tekście przedstawić jak to wygląda ze strony, która jest jednym z „organizatorów” wystawy. Nie mam tutaj na myśli sztabu osób, które przyjmują zgłoszenia, dogadują miejscówkę, zajmują się gastronomią, sklepami, zarządzają finansami, załatwiają medale, puchary, katalogi, karty oceny, składają katalog itd. Chcę opisać pracę osoby, która jest sekretarzem na ringu. 


Sekretarz to osoba, która podczas wystawy wypisuje ocenę danego psa dyktowaną przez sędziego kynologicznego. Do obowiązków takiej osoby należy również przygotowanie wcześniej ringu (czyli przyniesienie kart ocen, dyplomów wzięcia udziału w wystawie, medali, nominacji na ring główny, długopisów, folii, wody, worków na kupy oraz innych potrzebnych rzeczy). Wymienione przedmioty są wcześniej przygotowane przez organizatorów i sekretarz musi je jedynie przynieść na dany ring, którym się zajmuje. Na ringu wydaje się numery startowe oraz przygotowuje się karty ocen tak, by można było je łatwo wyjąć przy ocenie danej grupy psów. Wedle życzenia sędziego karty są podpisywane albo przed rozpoczęciem wystawy, albo bezpośrednio przy wydawaniu karty osobie wystawiającej psa. Po rozpoczęciu wystawy, należy wpisywać ocenę sędziego do karty, zaznaczać oceny, lokaty, wypisywać nominację do ringu głównego i inne papierkowe roboty. Po wystawie sprzątnąć rzeczy z ringu i zanieść je do sekretariatu.
A teraz czas na komentarz do opisanej wyżej pracy na wystawie.
Często bywa tak, że osoby odbierające numerki startowe przychodzą przed rozpoczęciem wystawy. Wiadomo jednak, że osoby, które orientacyjnie mają wystawienie w swojej klasie, np. na 13, nie będą przychodziły na wystawę o 9:45 aby odebrać numerek. Wtedy takie osoby przychodzą w czasie trwania wystawiania psów na ringu. O ile odbieranie numerka, gdy sędzia jest zajęty oglądaniem psów biegających po ringu jest mało kłopotliwe, to już odbieranie owego numerka podczas wpisywania oceny jakiegoś psa do karty ocen jest rozpraszające i powoduje, że wpisywanie oceny jest dłuższe i wystawa się przedłuża. Inną sytuacją, w której nie polecam odbierania numerków to podczas porównania psów. Nie pomaga w tym bałagan na stole (bo na wierzchu są karty psiaków, które wygrały w swoich klasach lub wcześniejsze porównania), odkopanie listy z nazwiskami i numerkami trochę zajmuje, a przy okazji odkłada się na bok wcześniej przygotowane karty; uwagę koncentruje się na decyzji sędziego by jak najszybciej zapisać numer zwycięscy i otrzymane tytuły.
Inną rzeczą, która wynika często z tego, że sędzia dość szybko dyktuje ocenę, jest brzydki i mało czytelny wpis do karty oceny. Tu chciałabym przeprosić wszystkie osoby, które dostały takie karty spod mojego długopisu. Mam tę świadomość, że czasami bazgram po tej karcie niczym kura pazurem, ale gdy ktoś nie może mnie rozczytać to zawsze może podejść, a ja mu „przetłumaczę” moje wypociny. 


Tak samo, jak jakiemuś psiakowi zdarzy się załatwić na ringu czy obok, zawsze można podejść i poprosić o worki na kupy, oczywiście o ile jeszcze są. Wydaje mi się, że taki czyn zawsze lepiej wygląda w oczach sędziego i środowiska wystawców. A innym pozwoli nie wdepnąć w odchody naszego psiaka.
            Może komuś przydadzą się te informacje i na następnej wystawie je wykorzysta. A jak nie, to mniej więcej można się dowiedzieć co robi sekretarz. Osobiście, bardzo lubię to zajęcie, nie jest ono jakoś specjalnie skomplikowane, wymaga jedynie wprawnej ręki w pisaniu i przystosowania się do pogody (Warszawskie wystawy głównie odbywają się na dworze).

środa, 10 września 2014

Park Fontann oczami psiarza



            Dzisiaj opiszę negatywne strony imprez masowych dla osób pragnących wyjść na spacer z psem. Akcja dzieje się w Parku Fontann w Warszawie przy ulicy Rybaki (notorycznie nazywanym Podzamczem). Oczywiście, główne problemy mają miejsce w sezonie późno wiosenno-letnim, kiedy w owym parku odbywa się dwa razy w tygodniu pokaz fontann.
W tym tekście chcę jedynie zwrócić uwagę na to, jak ludzie nie dbają o dobra publiczne, które są dla każdego. Bo na zaśmieconym trawniku nie tylko dziecko może zrobić sobie krzywdę ale pies również. A ludzie często o tym zapominają.
            W ciągu tygodnia (do piątkowego wieczoru) jest przeważnie spokój. Dzieci pluskają się w małej otwartej fontannie, ludzie spacerują, jedzą lody, siedzą na ławkach. Rzadko kto zwraca uwagę, że idzie się z psem. Można powiedzieć, że światy osób bez psa i tych z psem, w żaden negatywny sposób na siebie nie oddziałują. 


            Gehenna zaczyna się w piątek wieczór i dopiero w okolicach niedzieli się kończy. Jest problem, aby dojechać do domu czy dojść do domu, a spacer z psem jest już w ogóle niemożliwy. Piękne, bezchmurne niebo wabi ludzi do tego trzy lata temu odremontowanego parku, bo tam jest multimedialna fontanna. A przy tej okazji, miasto uważa, że jest to idealne miejsce na organizację wszelkich eventów. Tłumy ludzi chodzą i często nie patrzą czy mają coś pod nogami. A jak się ma psa, sięgającego nieco ponad kostkę to można się obawiać, że zostanie zdeptany. Jak już ktoś zauważy, że coś tam pod tymi nogami się „pląta” to jest wielki zachwyt i koniecznie ten ktoś musi tego nieszczęsnego psa pogłaskać. Gorzej jak suczynkę zauważy jakieś dziecko. Bardzo rzadko zdarza się by dzieci nie biegły w stronę psa i zapytały się czy mogą pogłaskać. Stety, niestety moja suczynka na widok, że coś (obojętnie czy to dziecko, pies czy piłka) biegnie/leci w jej stronę ucieka by mieć jak najmniejszy kontakt z tym czymś. Przy bardziej nachalnych psach pokazuje zęby, pod dotykiem dziecka „przytula się” do ziemi i patrzy jakby tu czmychnąć. Wiele osób stara się wybyć na czas weekendu, spacery ograniczać do niewielkiego miejsca obok swojego budynku, bądź wychodzi dopiero, gdy cały ten „cyrk” się skończy. 


Tłumy ludzi to nie wszystko. Podoba mi się, że w Parku Fontann jest tyle koszy (mowa o „normalnych” koszach na śmieci oraz kontenerach) porozstawianych w całym parku, dzięki czemu z zebraną kupą nie trzeba iść 3 km aby ją wyrzucić. Jednak po większości pokazów i imprez tam organizowanych pozostawionych papierków, ogryzków, folii, puszek, szkła i chusteczek jest więcej niż niesprzątniętych kup na trawniku. Doznałam szoku gdy kiedyś zobaczyłam na trawniku pozostawionego bez opieki, zużytego pampersa.
Polecam wybrać się do tego parku jedynie w ciągu tygodnia. W pogodny weekend mija się to z celem, chyba, że ktoś lubi chodzić w tłumie ludzi. Osoby lubiące deszcz mogą spokojnie odwiedzić owe miejsce, gdyż wtedy można spotkać niewiele osób, a i na pokazy przychodzi garstka. 

Kosz głównie przeznaczony na psie odchody, znajdujący się naprzeciwko Parku Fontann.

"Straszące" lampiony na drzewach następnego dnia po ich "spełnianiu życzeń".

Przy okazji tematu Parku Fontann, chciałam wrzucić kilka zdjęć sprzed remontu. To dla tych, którzy nie znali lub już nie pamiętają jak owy park wyglądał. ;) Ja zapamiętałam głównie to, że kiedyś było więcej zieleni. Niestety nigdy nie robiłam zdjęć samemu parkowi, dlatego jest ich dość mało. 





Tu jedno zdjęcie z czasów remontu. 3/4 parku ogrodzone, zamiast ścieżek piach i trochę zieleni.


A tak wygląda park teraz:

Po jednej z letnich ulew w 2013 roku.



środa, 3 września 2014

Finał Dog Chow Disc Cup 2014



       Wielokrotnie miałam ochotę się wybrać na zawody Dog Chow Disc Cup, które są organizowane od 2006 roku. Jednak nigdy nie mogłam się zorganizować, aby się choćby na tę godzinę przyjść i popatrzeć na zmagania uczestników.
         W tym roku zmobilizowałam się (oraz moją drugą połówkę) i poszliśmy na Finał Dog Chow Disc Cup, który odbył się 30-31 sierpnia w Warszawie na Polu Mokotowskim. Na Finałach oprócz SuperOpen  i Super-Pro Toss& Fetach (standardowe konkurencje dogfrisbee) można było zobaczyć także zawody Time Trial (szybkość aportowania), Dog Dartbee (rzut dyskiem do celu), Dog Diving (skoki do wody) i Super Open Freestyle. Oprócz konkursów odbywały się pokazy obedience oraz zaganiania owiec i kaczek.


 W sobotę na Polu Mokotowskim byliśmy od rana. Jako pierwsze odbyły się kwalifikacje do Dog Diving. Z 45 par które się zgłosiło, przeszło 33. Wiele psów debiutowało w tej konkurencji, toteż pierwsze zetknięcie z wodą było dość trudne. Ale tym bardziej przekonanym do skakania do wody psom, za drugim podejściem szło już wyśmienicie. Mocno trzymaliśmy kciuki za naszą koleżankę i jej sunię (Dominikę i Helę), jednak niestety nie udało im się zakwalifikować do zawodów. Może następnym razem się uda. ;)
       Po Dog Divingu przyszedł czas na Time Trial Classic. Zawodnicy musieli mieć zaliczone dwa rzuty dyskiem w jak najkrótszym czasie. To znaczy, że przewodnik wyrzucał dysk (dwukrotnie) za konkretną linię, a pies musiał oba wyrzuty złapać. Po każdym złapanym lub podniesionym dysku, pies wracał do przewodnika. Jeżeli nie udało się w ciągu 60 sekund psiakowi złapać dysku, to para odpadała. Od tego konkursu bardziej podobał mi się Równoległy Time Trial, gdzie były dwie drużyny na „boisku”, a każda para miała swój tor. Ten pies, który jako pierwszy złapał drugi dysk wygrywał. 


Pomiędzy Time Trial Classic, a równoległym Time Trial, odbyła się 1 runda Super-Pro Toss & Fetach. Uczestnicy konkursu w ciągu 120 sekund  musieli wykonać jak najwięcej, najwyżej punktowanych rzutów dyskiem, złapać je i przynieść (to oczywiście już wykonywał psiak ;) ). Niesamowite były zespoły, które w ciągu tych 2 minut wykonały po 8 rzutów. A czy złapanych to inna historia. ;)
Pokaz psich umiejętności zaczął się dopiero przy 1 rundzie Super Open Freestyle. Do dowolnej muzyki zawodnicy wymyślali układy zawierające rzuty dyskami, psie sztuczki oraz inne elementy. Każdy występ był ciekawy i dynamiczny. Jednak mi najbardziej podobał się występ Asi i Lackiego. Przewodniczka idealnie dobrała układ wykorzystując dużą skoczność swojego psiaka. Pomimo, że w innych występach pojawiały się trudniejsze sztuczki, to team Asia&Lacki pokazali najbardziej dla mnie spójne połączenie wszystkich elementów występu. Na konkursie Dog Divingu zostaliśmy tylko chwilkę.


W sobotę miałam przyjemność spotkać dwie znajome, które prowadzą blogi – D. i Kasię. :) W niedzielę na Pole Mokotowskie przyjechałam głównie w celu spotkania starej znajomej. Dlatego nieszczególnie śledziłam to co działo się na „boisku”. Dużym plusem tego weekendu była słoneczna pogoda.
        Podoba mi się to, że na imprezę może przyjść każdy. Dzięki temu psie sporty mogą trafić do szerszej publiczności a także większą ilość osób zachęcić do aktywnego spędzenia czasu ze swoim psem. Takie wydarzenia mobilizują także do większego dbania o swojego pupila - oprócz konkursów, można było skonsultować się z behawiorystami i psim dietetykiem.  Dodatkowo, miłym akcentem było rozdawanie przez hostessy darmowych próbek karmy i kuponów promocyjnych.  
      Bardzo podobał mi się czas spędzony na zawodach. Może w przyszłym roku również się na nie wybiorę. :)



 
Wszystkie zdjęcia z Finałów Dog Chow Disc Cup, autorstwa Bartka możecie obejrzeć pod tym linkiem: https://www.flickr.com/photos/127180915@N07/sets/72157646672182020/ 
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Edit.
Zapraszam do obejrzenia filmiku z DCDC wykonanego przez znajomego. :)

środa, 27 sierpnia 2014

Szkółka dla początkujących Rally-O

Bardzo mnie interesowało co to jest Rally-O. Oczywiście w internecie coś tam można znaleźć na ten temat. Jednak dla mnie, to było mało. Gdy dowiedziałam się, że w Warszawie odbywa się szkółka dla początkujących Rally-O, postanowiłam udać się na nią i sprawdzić na własne oczy, jak to wygląda. Warsztaty zostały zorganizowane 23 sierpnia na polanie obok Centrum Olimpijskiego, przez Rally-O Team. Wzięłam w niej udział jednak bez psicy.


Pojawiło się dość sporo uczestników, dzięki czemu mogłam zobaczyć jak poszczególnym parom udają się ćwiczenia. Instruktorzy chodzili od pary do pary udzielając wskazówek lub odpowiadając na pytania. Czworonożnym kursantom na początku trudno było się skoncentrować, ponieważ dookoła byli ciekawi psi koledzy, z którymi chcieli się zaznajomić i pobawić. Jednak po pewnym czasie, psiaki skoncentrowały się na swoich opiekunach i zaczęły wykazywać większą chęć pracy. Najpierw uczestnicy trenowali skupianie uwagi, siadanie, warowanie, a po przerwie chodzenie przy nodze i pokonywanie całego toru z zadaniami. 
Dzięki obserwacji oraz odpowiedziom uzyskanym od członkiń Rally-O Team’u już wiem na czym polega ten sport i jak się do niego zabrać. W skrócie można powiedzieć, że jest to „lekkie, łatwe i przyjemne” – oczywiście, do póki nie chce się tego spróbować samemu. Wtedy już takie łatwe to nie jest (przynajmniej w moim przypadku). Ale będę jeszcze po trochu próbować z psicą, a może jej się to jednak spodoba.


Bardzo jestem zadowolona z czasu spędzonego na szkółce, pomimo, że byłam tam tylko po to, by popatrzeć, pozawracać ludziom trochę głowę i zamęczać pytaniami. Cieszę się, że mogłam poznać kilka osób z organizacji jak i uczestników. Bardzo lubię poznawać osoby mające takiego samego kręćka na punkcie pracy z psiakiem. :) Do następnego spotkania dziewczyny. :)
 


 

Jeżeli ktoś ma ochotę obejrzeć zdjęcia ze szkółki, zapraszam pod ten link: https://www.flickr.com/photos/127180915@N07/sets/72157646811352755/

sobota, 23 sierpnia 2014

Psi dom


          Chce dzisiaj wszystkim przybliżyć niecodzienne miejsce, które niedawno odkryłam. Jest to coś w Polsce niespotykanego i innowacyjnego.
Znajduje się w Wólce Kobylańskiej, w gminie Dobre w powiecie Mińskim. Właścicielką jest Alicja Janiszewska-Skulimowska, która postanowiła spełnić swoje marzenia o dożywotnim domu dla porzuconych  zwierząt. 5 lat temu postanowiła ujawnić się ze swoją działalnością. Pani Alicja jest prezeską Stowarzyszenia Na Rzecz Domów Rodzinnych Dla Zwierząt „Bezpieczny Dom”, w skrócie nazywanym „Psim domem”.
Obecnie na terenie „Psiego domu” znajduje się 60 psów, około 20-30 kotów i dwie kozy. Właścicielka mówi, że obecnie nie może wziąć więcej zwierzaków, ponieważ nie ma tyle środków finansowych, aby każdy mógł dostawać to samo. Brakuje również miejsca dla nowych lokatorów.


Zarówno psy, jak i koty, mieszkają w domu - do ich dyspozycji jest 120m2. Psy przeważnie mieszkają na piętrze, gdzie mają wydzielone „pokoje”, w których przebywają większą część dnia, w przeciwieństwie do kotów, które mają nieograniczone wychodzenie na dwór oraz okolice. W tych „pokojach” psiaki mają dostęp do wody oraz suchego jedzenia. Zwierzaki karmione są dwa razy dziennie mokrą i suchą karmą, a kozy trzy razy dziennie warzywami i/lub owocami. Dostęp do suchej karmy i wody mają również koty, które nie mieszkają w „Psim domu”. Pani Alicja stara się by jej podopieczni mieli metalowe miski zamiast plastikowych, które szybciej się niszczą. Nie są tutaj stosowane garnki czy miski przemysłowe, których używamy w kuchni, a często możemy owe sprzęty dostrzec w schroniskach dla zwierząt. Piętro jest wyposażone w wentylatory, które ochładzają powietrze w upalne dni. Psy są wypuszczane na teren trzy razy dziennie i każdy spacer trwa od jednej do półtorej godziny. Podczas spacerów mogą biegać, kopać oraz być głaskane przez znajdujące się tam osoby jak i w upalne dni położyć się w cieniu drzewa.  


Pani Alicja nie prowadzi adopcji dla obcych ludzi, po tym jak adoptowany pies uciekł od nowych właścicieli do niej dwukrotnie. Jedynie znajduje domy wśród swoich dobrych znajomych. Jednak jeżeli ktoś chce, może adoptować psiaki wirtualnie poprzez stronę internetową "Psiego domu".
Właścicielkę wspiera firma Whirlpool, która przekazuje datki oraz jedzenie dla podopiecznych. Dzięki uprzejmości fundacji „Odzyskajmy naturę” została podpisana umowa z siecią sklepów MarcPol, która dostarcza do „Psiego domu” warzywa i owoce dla kóz oraz skrawki mięs i wędlin (które są obrabiane termicznie i mielone). Pani Alicja stara się odciążyć ową fundację i chce podpisać umowę w swoim imieniu. Dzięki przyjaciołom udało się nawiązać kontakt z dwoma punktami sieci sklepów Kakadu (znajdujących się w Złotych Tarasach oraz w Parku Wola), które również wspierają Stowarzyszenie.


Psi dom uzyskał rekomendację Powiatowego Lekarza Weterynarii w Mińsku Mazowieckim.
Pani Alicja planuje wymianę na piętrze części drewnianych na chromowane, wymianę bramy oraz furtki na nowe, powiększenie domu o dodatkowy pawilon na parterze. W planach jest również powiększenie wybiegów, posadzenie drzew na wybiegu oraz dodatkowo wysypanie wybiegu kamyczkami by psiaki nie kaleczyły sobie łapek. To są te większe plany, tymi mniejszymi na przykład jest wymiana misek plastikowych na metalowe czy zatrudnienie dodatkowej osoby do pomocy.
Działalność pani Alicji nie ogranicza się tylko do przygarniania, kastracji/sterylizacji,  czasem leczenia i pielęgnacji zwierząt. Dzięki tej wspaniałej kobiecie, wiele osób w okolicy, gdzie znajduje się Stowarzyszenie zostało uświadomionych jakie warunki powinien mieć pies. Właściciele jednego psa, który był trzymany na bardzo krótkim łańcuchu, zapewnili mu bardzo długi łańcuch, stały dostęp do wody i nową, dużą budę. Innym przypadkiem są dwa psy, które żyły na łańcuchu a teraz, jeden ma duży wydzielony wybieg z szopą, która została ocieplona i przeznaczona na budę, natomiast drugi biega wolno po podwórku. Ponadto ludzie są informowani, że dzięki kastracji suki żyją dłużej bez chorób dróg rodnych i nie mnożą się tak psy, które potem giną pod kołami samochodów. Wiele osób z okolicy zgłasza się do Pani Alicji z poradami dotyczącymi leczenia, problemami zdrowotnymi i co dalej z tym zrobić oraz pomaga sterylizować i kastrować psy.



Wszystkie zdjęcia pochodzą z Facebook'owego fanpage'a Stowarzyszenia.
Adres strony internetowej Stowarzyszenia: http://psidom.pl/