poniedziałek, 20 października 2014

Coś się kończy...

Cześć i czołem! :D

Mam dość smutną wiadomość, ponieważ po raz ostatni piszę na tym blogu. 
Ale dobrą wiadomością jest to, że przenoszę się na nową platformę blogową i zmieniam adres! :D Zatem dalej możecie przeczytać o naszych małych wyprawach, nowych miejscach i mojej opinii o relacji psiarze vs. osoby bez psów (he!he!). 

Zapraszam wszystkich na nową odsłonę bloga: 

Do przeczytania! :D

piątek, 17 października 2014

Dlaczego tak?



              Od jakiegoś czasu można zauważyć, że istnieje „nagonka” na osoby z psami. Ma ona różną formę, od „wyzywania” psiarza osobiście gdy ten jest na spacerze, do oficjalnej formy jaką było zamknięcie Parku Krasińskich dla osób wyprowadzających psy.
       Ostatnimi czasy dość nie fair zachowało się Stowarzyszenie Ochocianie Sąsiedzi, które pod propagowaniem petycji przeciwko powstaniu parkingu na Polu Mokotowskim, było również przeciwne „wybudowaniu” wybiegu dla psów. Głośną sprawą nadal jest zakaz wprowadzania psów do Parku Krasińskich. Czemu przestrzeń publiczna, która jest dostępna dla każdego nagle została wydzielona na tych „lepszych” bez psów i „gorszych” bo z psami? Co takiego się zmieniło, jest innego niż te dwadzieścia lat temu, gdy widok kogoś spacerującego z psem po parku był naturalny?

źródło: internet
            Moim zdaniem wynika to z braku poszanowania dla drugiego człowieka, nieuwzględniania jego potrzeb. Obecnie robi się wszystko by mieć coś dla siebie, a nie dla wszystkich. Liczy się tylko „ja i moje”, a „Ty i Twoje” nie możecie tam chodzić/korzystać bo na pewno coś popsujecie/zniszczycie, a tak poza tym to „nie chcę tam Ciebie”. Masz wspomnienia związane z danym miejscem a nagle zakazano Ci tam wchodzić. Okej, Ty możesz, ale na naszych warunkach – czyli, jak to w przypadku wspomnianego Parku – bez czworonoga. Rozumiem, że nie każdy właściciel psa sprząta po nim, ale również nie każde dziecko jest pilnowane przez swoich rodziców i potrafi coś zmajstrować. Równie dobrze możemy zakazać przychodzenia do parków matkom czy ojcom z dziećmi. Wtedy to dopiero zaczęłyby się protesty!
            Powoli w Warszawie powstają wybiegi dla psów. Mają one swoje dobre strony, jak na przykład są ogrodzone, mogą mieć jakieś „atrakcje” dla psów w postaci sprzętów do przeskakiwania czy slalomu. Ale jest też jeden wielki minus. Psiarze najbardziej obawiają się, że gdy pojawi się wybieg, nagle psy i ich przewodnicy będą mieć zakaz wchodzenia do Parków lub innych publicznych, zielonych terenów. Istnieje wśród społeczeństwa jakaś powszechna opinia, że jak jest jakiś teren przeznaczony dla psów to nie mogą one chodzić już w inne miejsca. Ciekawe, że placów zabaw dla dzieci jest dużo więcej niż psich wybiegów, a nikogo w oczy nie kuje jak dziecko będzie się bawić poza owym placem. Żyjemy w czasach „bezstresowego chowania dzieci” co zazwyczaj wygląda tak, że dziecku na wszystko się pozwala. W praktyce wygląda tak, ze dziecko rzuci papierkiem, kamieniem w jakiś sprzęt i nikt uwagi nie zwróci. Ba, rodzice albo tego nie zauważą albo celowo udają , że nie widzą. To samo tyczy się psiarzy, kupy nie zbiorą bo im się nie chce (taka czynność uwłacza ich godności) albo udają, że nie widzą, że pies ją robi. Efekt jest taki, że dzięki takim osobom psiarze, którzy dbają by na trawniku/chodniku nie zostawić nieczystości mają zakaz wchodzenia do parku. Taki co tej kupy nie sprzątnie zakazem się nie przejmie i dalej będzie robił tak jak wcześniej i szkodził swojej „grupie społecznej”. Natomiast nie pilnowanie dzieci jest „powszechnie” akceptowalne i nie ma publicznych konsekwencji za ich wybryki.

Regulamin Parku Krasińskich
            Często można przeczytać w Internecie komentarze typu: „Zróbcie porządek najpierw w swoim środowisku, a dopiero później ubiegajcie się o wstęp do parków”. Jestem bardzo ciekawa jak psiarze mają zrobić „porządek” z osobami, które nie sprzątają po swoich psach? Ja „za rękę” jeszcze nikogo takiego nie złapałam, bo znajomi sprzątają po swoich podopiecznych. Przecież nie będę śledzić kogoś kto idzie z psem by sprawdzić czy sprzątnął tę kupę czy nie. Sprzątanie po psie i jego pilnowanie należy do obowiązków przewodnika tak samo jest z dziećmi. Czemu w takim razie rodzicom uchodzi na „sucho” niegrzeczne zachowanie dzieci?
            Jednym z najczęstszych zarzutów jakie otrzymuje „społeczeństwo” psiarzy jest nie sprzątanie po psach. Ponieważ ten temat w jakiś sposób już omówiłam i wnioskiem jest wybór przewodnika czy to zrobi czy nie. Drugim zarzutem jest nie pilnowanie psa co może powodować pogryzienie/pogonienie/przestraszenie innego psa a także dziecka. Uważam, że pies może biegać luzem wyłącznie gdy przewodnik ma nad nim kontrole. Nie tylko rodzice uważają, że psiak, który ma w nosie swojego człowieka jest pewnym zagrożeniem dla otoczenia. Gorzej jak właściciel nie interesuje się tym co robi pies. Takie zachowanie można zarzucić również rodzicom, którzy wyszli na spacer z dzieckiem ale nie interesują się tym co potomek robi. Mojego psa częściej zaczepiają dzieci bez kontroli niż obce psy biegające luzem.
            Przejdę teraz to kwestii "agresywnych" psów. Jaki pies będzie pod względem charakteru i "manier" zależy od przewodnika. Czego go nauczy, oduczy, pokaże, że można inaczej, ciekawiej i jak będzie funkcjonował w psim i ludzkim świecie. Najczęstsze przypadki jakie można usłyszeć/przeczytać w mediach to: "pies zaatakował dziecko". Psy często uznają dzieci za słabsze od nich. I tutaj pojawia się zaniedbanie ze strony właściciela, który nie przygotował odpowiednio psa na "przyjęcie stanowiska" wobec dziecka. Wydaje mi się, że nieodpowiedzialnością wykazują się Ci z rodziców, którzy zostawiają dzieci same z psami. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje pies. Ale pies "oswojony" z dzieckiem nic mu nie zrobi, póki dziecko nie przekroczy jakiejś granicy, którą pies sobie wyznaczył. Tak samo jest z ludźmi, komuś kogo nie lubisz nie powiesz nic nieprzyjemnego, do czasu gdy delikwent nie przechyli szali. Inną kwestią jest, że pies w nieodpowiednich rękach stanie się agresywny, bo tak go nauczy człowiek. Nawet z "rodzinnego" Golden Retievera można zrobić mordercę. Innym przykładem mogą być agresywnie zachowujące się Yorki w stosunku do innych psów na spacerze. Podobnie jest z rodzicami i wychowaniem dzieci. Niekiedy kończy się tak, że z dziecka wyrasta psychopata, przestępca lub zwyrodnialec. A inny rodzic wychowanie dziecko "porządnie".


            Na szczęście, o pogryzieniach dzieci lub psów słyszy się bardzo mało. Jeżeli już jakiś pies pogryzie dziecko to jest wielkie „aj-waj” i z tego powodu trzeba się domagać publicznej kary, pomimo, że jest to sprawa pomiędzy właścicielem psa a rodzicem. Nie słyszałam nigdy żeby jakiś pies specjalnie czaił się na jakieś dziecko i w odpowiednim momencie gdy nikt nie patrzy je pogryzł. Mało osób zdaje sobie sprawę w jaki sposób doszło do tego zdarzenia. Jaki mechanizm zaszedł by pies zainteresował się dzieckiem co zaskutkowało tym, że je pogryzł. Liczy się to, że jakaś część dziecka została oszpecona psimi zębami i niech wszyscy psiarze za to płacą. Mój brat cioteczny lubi koty, ale nie zna umiaru. Natomiast moja kocica nie lubi dzieci. Jak jakieś pojawia się na horyzoncie chowa się. Często gdy brat cioteczny do nas przychodzi i mu się tłumaczy by zostawił kota, bo ona nie lubi dzieci, musi odpocząć itd. to przez jakiś czas to działa. Ale parokrotnie było tak, że „zapomniał” o naszych prośbach i kocica go nastraszyła (poprzez prychanie i swoiste miauczenie) albo podrapała.
Postępowanie z psem, jego pilnowanie, wychowanie i sprzątanie po nim zależy od mentalności danego przewodnika. Niektórych zakazy i nakazy nie przekonają do innego postępowania. Identycznie jest z prowadzeniem samochodu. Niektórzy po dostaniu mandatu przestają szarżować, inni w zupełności się tym nie przejmują i dalej jeżdżą jak wariaci. Wszystko zależy od człowieka, dlatego do póki każdy z nas jest inny to dalej będziemy mieć problem z niektórymi rzeczami i porozumieniem się między „społecznościami”.

piątek, 10 października 2014

Mała wyprawa do Gaju



         Wszystko zaczęło się od tego, że znajoma mamy szukała suczki ratlerka lub pinczera miniaturowego do adopcji. Jej poprzednia suczka zginęła w smutnych okolicznościach. Zatem Znajoma postanowiła, że nie będzie kupowała kolejnego pieska, tylko go adoptuje. Trochę czasu trwało zanim znalazła się kandydatka na zapełnienie pustki w sercu Znajomej. Jednak któregoś dnia, przeglądałam zdjęcia na fanpage’u Fundacji DrLucy i zobaczyłam małą, nie najmłodszą już Pinczerkę (w schronisku nazwana Darią). Pokazałam ją mamie, a ta powiedziała, żebym podesłała jej wszystkie informacje i zdjęcia na maila, to pokaże Pinczerkę Znajomej. No i maszyna ruszyła. W ten oto sposób, w sobotę 20 września jechałyśmy do Schroniska w Gaju po Darię. 

Najważniejszy podróżnik

            Na miejscu zostałyśmy poproszone o zabranie jeszcze dwóch psiaków – Dalmatynkę i szczeniaczka Husky (która była pod skrzydłami innej Fundacji). W efekcie w samochodzie były cztery psy (a raczej suki), bo Frida oczywiście pojechała z nami. Na Dalmatynkę czekał nowy domek, natomiast suczka Husky miała być odebrana przez panie z Fundacji Pomocy Zwierzętom Husky Adopcje. Zapewne szczeniaczka ktoś wyrzucił z powodu prawdopodobnej ślepoty i możliwych zmian neurologicznych. O dalszych losach Huszczaczki możecie poczytać na forum Fundacji.

Frida "oczekuje" współtowarzyszy podróży w cieniu samochodu







              Gdy towarzystwo było już „zapakowane”, ruszyłyśmy w drogę. Na szczęście tego dnia były idealne warunki atmosferyczne, co pozwoliło na w miarę szybkie i bezpieczne dotarcie do Stolicy. Psiaki w samochodzie zachowywały się wzorowo. Spały, siedziały i podziwiały widoki za oknem lub były głaskane.
            Wszyscy nowi właściciele byli prze szczęśliwi, ze swoich nowych, zaadoptowanych pociech. Panie z Fundacji ucieszyły się, że w końcu mają Huszczaczkę w swoich rękach i będą mogły się nią należycie zaopiekować. Tutaj możecie zobaczyć jak "dopieszczana" jest Dalmatynka w nowym domku. ;)
            Cieszę się, że mogłyśmy pomóc psiakom znaleźć i dojechać do swoich nowych domów. To dość satysfakcjonujące uczucie, że możesz komuś bezinteresownie pomóc przy okazji zmieniając jego dotychczasowe życie na lepsze. 

Poniżej zdjęcia podróżniczek zabranych z Gaju:



piątek, 3 października 2014

Psiknik



            W ubiegły weekend wybrałam się z psicą na „Psiknik – piknik dla psów” organizowany przez Merdu-Merdu, Psia Edukacja, Pies moją miłością oraz Psy w Akcji. Towarzyszył nam Bartek ze swoim psiakiem oraz D. i P. ze swojądużą psicą T. Pomimo porannego deszczu, dzień okazał się słoneczny i ciepły, a na terenie gdzie owy piknik się odbywał nie było ani jednej kałuży.
            Na miejscu byliśmy o 12, było wtedy jeszcze mało psiaków i ich przewodników, ale co chwilę przychodzili nowi psi kumple. Na ogrodzonym terenie znajdował się profesjonalny tor przeszkód oraz treningowe przeszkody do agility, a także korytarz socjalizacyjny z różnymi podłożami.  Bardzo chciałam sprawdzić, czy pomimo dłuższej przerwy od agility, Frida pamięta poszczególne „przejścia” przez przeszkody.  Pomimo początkowych trudności, mogłam być z niej dumna, bo przez tunel, równoważnie i palisadę przeszła wzorowo.
            Ogólnie jestem zadowolona z zachowania psicy. Nie bała się większych psów, nie uciekała od nich, gdy miała dość tłumu i chciała trochę odpocząć szłyśmy w spokojniejsze miejsce by mogła zająć się sobą i troszkę odsapnąć.
            Organizatorzy zaplanowali cały program atrakcji, miedzy innymi konkursy, pokazy agility oraz pokazy sztuczek. Niestety z powodu chaosu organizacyjnego oraz braku współpracy ze strony uczestników Psikniku, podczas naszego pobytu nie zobaczyliśmy żadnego z tych pokazów, a szkoda, bo miałam nadzieję popatrzeć jak inni pokonują tor przeszkód. Konkursy odbywały się z lekkim opóźnieniem, ale w jednym udało nam się wziąć udział, a mianowicie w „Wesołe jest życie staruszka”, który moja psica wygrała, ponieważ była najstarszym psem na psim pikniku. Drugi konkurs (Na największą i najmniejszą łapkę) odbywał się dopiero gdy już wychodziliśmy czyli o 14, a według planu miał być o 12:40.

Zdjęcie pochodzi ze strony Psikniku
             Pomysł zorganizowania takiego eventu dla psiaków i psiarzy bardzo mi się podobał. Dużym plusem była organizacja Psikniku na ogrodzonym placu, załatwienie sponsorów, organizacja punktów programu, udostępnienia przeszkód i bezpłatne porady  szkoleniowo-behawioralne. Kolejnym miłym akcentem było rozdawanie próbek karmy i voucherów zniżkowych dla każdego uczestnika. Natomiast minusem na pewno był wspomniany wcześniej chaos organizacyjny, nieco zbyt mała powierzchnia ogrodzona do ilość przybyłych uczestników, brak możliwości spuszczenia psa ze smyczy by sobie mógł swobodnie pobiegać i „zgubić” trochę energii. Jednak za największy minus uważam zachowanie niektórych właścicieli psów. Przede wszystkim były osoby, które spuściły swojego psa ze smyczy i go nie pilnowały, w efekcie czego można było znaleźć pojedyncze miny na terenie lub przed przeszkodą. W innych sytuacjach taki niepilnowany pies przeszkadzał gdy chciało się poćwiczyć ze swoim pupilem, bo wyczuł, że ma się coś dobrego i nie chciał odejść do czasu gdy się nie znudził. W jednej sytuacji wyglądało to tak, że przed jedną przeszkodą miałam swojego psa i dwa obce, które biegały niepilnowane. Jednak uważam, że szczytem chamstwa jest „wpychanie” się na przeszkodę, na której ktoś już ćwiczy. Taką sytuację odczułam na własnej skórze, w efekcie czego Frida spadła z równoważni, bo jakaś pańcia nie chciała czekać aż mój pies przejdzie przeszkodę do końca.
            Pomimo drobnych zgrzytów i niedociągnięć uważam piknik za udany. Bardzo fajna inicjatywa, dla psiaków i ich przewodników. Mam nadzieję, że kolejne edycje będą bardziej dopracowane, a ludzie bardziej będą pilnować swojego psiaka, aby każdy mógł spędzić ten czas jak najlepiej.

O kolejnych edycjach Psikniku możecie dowiedzieć się stąd: https://www.facebook.com/Psiknik

Nagrody otrzymane za wygranie konkursu ;)