piątek, 26 września 2014

Psia Piekarnia Ardello Pesillo – wywiad


          Tę psią piekarnie odkryłam zupełnym przypadkiem, podczas spaceru. Przechodziłam obok i pierwsze na co zwróciłam uwagę to duży pies z kartonu na drzwiach. W pierwszym momencie pomyślałam „Sklep zoologiczny”. Ale jak się okazało, było to błędne myślenie, bo na kartonowym psiaku widniała tabliczka „Piekarnia dla psów”. Zdziwiło mnie to dość mocno, bo jedyne psie piekarnie jakie znam, nie mają sklepu stacjonarnego, a pojawiają się tylko przy okazji eventów.
            Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o tej psiej piekarni, zwłaszcza, że na rynku pojawia się ich coraz więcej. Wywiad został przeprowadzony z mamą właścicielki, dobrze znającą sytuację piekarni. Odpowiedzi udzielała również osoba tam pracującą.
            

Skąd pomysł na psią piekarnię?
Córka od urodzenia interesowała się zwierzakami. Zawsze można było ją znaleźć w sklepie zoologicznym. Przez całe życie uczyła się o nich czegoś nowego. Parę lat temu urodziła się moja wnuczka. Teraz córka postanowiła zająć się swoją pasją poprzez założenie tego sklepu. Chciała sprzedawać wypieki ekologiczne z produktów ekologicznych, ręcznie robione. Ja mam zdolności artystyczne i maluję dla zwierząt. Głównie kotki, pieski, ale również starą Warszawę.

Kiedy „narodził” się pomysł na tego typu biznes?
Na początku tego roku. Najpierw był pomysł, potem szukałyśmy jakiegoś lokalu.

Sklep nazywa się „Ardello Pesillo” to dość nietypowa nazwa.
Moja córka, Aneta, ma pieska rasy Airedale terrier. I to stąd ta nazwa.

Od jak dawna istniejecie na rynku?
Od kwietnia tego roku.

Duże jest zainteresowanie?
Mamy stałych klientów, którzy do nas regularnie przychodzą. Ale również przybywa nowych klientów.

Jesteście jednym z trzech sklepów w Warszawie (które wiem, że istnieją), które sprzedają psie ciastka, ale chyba pierwszym z własnym sklepem stacjonarnym. Dlaczego się na to zdecydowaliście?
Córka chciała pomagać chorym pieskom i kotkom sprzedając ekologiczne wypieki. W ten sposób ma możliwość stale docierać do zwierzaków z alergią pokarmową. Produkty są również dla piesków zdrowych.

Można zabrać ze sobą psa do sklepiku?
Tak. Oferujemy psiakom degustację by mogły wybrać dla siebie najsmaczniejsze wypieki. Zazwyczaj jak ktoś idzie z psem na spacer, to piesek nie przechodzi obok naszego sklepiku obojętnie.

Sprzedajecie psie smakołyki, jakie ciastka można u Was kupić?
Różne smaki, np. makrela z łososiem, wątróbkowe, serca drobiowe i płatki owsiane bez mąki dla alergików. Ciastka mają różne kształty: gwiazdki, kości, grzebienie, serduszka.

Co jest w składzie?
90% to mięso lub ryby, reszta to kasza kukurydziana, płatki owsiane lub ryż. Dodajemy również oliwę z oliwek, siemię lniane, a jedynymi naturalnymi konserwantami są tłuszcz i wysoka temperatura.

Ciastka można kupić na sztuki czy sprzedajecie pakowane?
Na sztuki w cenie od 1 do 5 złotych. Większe ciastka kosztują więcej.

Z wyjątkiem ciasteczek dla psów, w sprzedaży macie karmę – również własnej produkcji?
U nas karma = ciastka. Ciastka mogą być podawane jako karma, ponieważ są one dietetyczne i dobrze zbilansowane. Mieliśmy kiedyś karmę na wagę, ale klienci chętniej kupują ją na sztuki.

W ofercie macie również rękodzieło dla psów. Co dokładniej się kryje pod tą informacją?  
W sprzedaży mamy posłania i poduszki ręcznie robione oraz schowki dla kotów, zabawki, smycze i ubranka. Rzeczy z filcu są szyte przez Anetę, posłania są szydełkowane przez inne osoby. Mamy dużo prywatnych dostawców, np. z teatru naprzeciwko, Pan robi zabawki. Chętnie przygarniamy wyroby od osób robiących rękodzieło. Dodatkowo sprzedajemy obrazy, głównie akryle. Obrazy maluję ja, Ewa Sumińska – mama Anety. Malunki cieszą się zainteresowaniem.

Robicie coś na zamówienie?
Posłania pod wymiar. Jeżeli ktoś chce, Anetka może uszyć plac zabaw dla kotów. Ja mogę namalować okolicznościowe obrazy.

Maluje Pani na podstawie zdjęć?
Maluję z wyobraźni.

Jak długo trzeba czekać na „zamówienie”?
Na obraz mogę namalować nawet z dnia na dzień. Z rzeczami, które trzeba uszyć trzeba czekać około tygodnia.

Będziecie rozszerzać swoją działalność?
Zakładamy fundację dla chorych dzieci, chcemy je leczyć dogoterapią, hipoterapią i delfinoterapią. Obecnie czekamy na dokumenty z sądu. Poprzez fundację chcemy zachęcić ludzi do pomocy dzieciom chorych na porażenie mózgowe i inne choroby. Z taką inicjatywną chcemy ruszyć w Polskę na wiosnę. Oprócz tego w przyszłości, gdy się rozwinie sprzedaż i zainteresowanie, planujemy otworzyć kilka sklepów. Obecnie reklama się rozkręca.

Planujecie przysmaki dla kotów?
Te które obecnie sprzedajemy są jednocześnie dla psów i dla kotów. Można je podawać kotom po rozkruszeniu. Na zamówienie córka robi miękką karmę dla kotów, są to babeczki z wątróbką lub szprotkami.

W Warszawie co jakiś czas organizowane są eventy dla psów i ich właścicieli. Zamierzacie się na którymś pojawić?
Tak, chcemy. Ale dopiero od przyszłego roku będziemy brać udział w festynach. Na wiosnę planujemy zorganizować wernisaż dla psów na Polu Mokotowskim. To wszystko jest do dogadania z urzędem, ale chcemy porozstawiać obrazy na sztalugach i rozdawać karmę dla psiaków.

Planujecie swoje produkty wprowadzić do sklepów zoologicznych?
Planujemy wstawić ciacha do sklepów. Na Święta mamy już zamówienie w jednym sklepie zoologicznym w Piastowie na serduszka i gwiazdki z kaczką, to tak na początek.

Można zamawiać ciastka przez Internet?
Jak najbardziej planujemy. Na razie wysyłamy na Polskę paczuszki testowe osobom indywidualnym.

Płatność tylko gotówką czy można płacić kartą?
Tylko gotówką.


            Psia Piekarnia Ardelli Pesillo znajduje się na ul. Miodowej 23 i jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 1000 – 1800, a w soboty 1000 – 1600. Do sklepu można dojechać autobusami linii 116, 178, 180, 503 lub 518 wysiadając na przystanku "pl. Krasińskich".
            Dla swoich zwierzaków zakupiłam cztery różne ciacha: makrela i łosoś, serca drobiowe i płatki owsiane, rosół i otręby oraz wątróbkowe. Kotdzilli smakowały wszystkie, jednak ciacho z wątróbką było dla niej zbyt twarde. Fridzie za to nie przeszkadzała twardość i pochłonęła wszystkie jakie jej podałam.
             





Link do strony: http://ardellopesillo.pl.tl/

piątek, 19 września 2014

Wystawy kynologiczne od drugiej strony



Wiele osób zna wystawy kynologiczne organizowane przez Związek Kynologiczny w Polsce od strony uczestników i obserwatorów wystaw. Chcę w tym tekście przedstawić jak to wygląda ze strony, która jest jednym z „organizatorów” wystawy. Nie mam tutaj na myśli sztabu osób, które przyjmują zgłoszenia, dogadują miejscówkę, zajmują się gastronomią, sklepami, zarządzają finansami, załatwiają medale, puchary, katalogi, karty oceny, składają katalog itd. Chcę opisać pracę osoby, która jest sekretarzem na ringu. 


Sekretarz to osoba, która podczas wystawy wypisuje ocenę danego psa dyktowaną przez sędziego kynologicznego. Do obowiązków takiej osoby należy również przygotowanie wcześniej ringu (czyli przyniesienie kart ocen, dyplomów wzięcia udziału w wystawie, medali, nominacji na ring główny, długopisów, folii, wody, worków na kupy oraz innych potrzebnych rzeczy). Wymienione przedmioty są wcześniej przygotowane przez organizatorów i sekretarz musi je jedynie przynieść na dany ring, którym się zajmuje. Na ringu wydaje się numery startowe oraz przygotowuje się karty ocen tak, by można było je łatwo wyjąć przy ocenie danej grupy psów. Wedle życzenia sędziego karty są podpisywane albo przed rozpoczęciem wystawy, albo bezpośrednio przy wydawaniu karty osobie wystawiającej psa. Po rozpoczęciu wystawy, należy wpisywać ocenę sędziego do karty, zaznaczać oceny, lokaty, wypisywać nominację do ringu głównego i inne papierkowe roboty. Po wystawie sprzątnąć rzeczy z ringu i zanieść je do sekretariatu.
A teraz czas na komentarz do opisanej wyżej pracy na wystawie.
Często bywa tak, że osoby odbierające numerki startowe przychodzą przed rozpoczęciem wystawy. Wiadomo jednak, że osoby, które orientacyjnie mają wystawienie w swojej klasie, np. na 13, nie będą przychodziły na wystawę o 9:45 aby odebrać numerek. Wtedy takie osoby przychodzą w czasie trwania wystawiania psów na ringu. O ile odbieranie numerka, gdy sędzia jest zajęty oglądaniem psów biegających po ringu jest mało kłopotliwe, to już odbieranie owego numerka podczas wpisywania oceny jakiegoś psa do karty ocen jest rozpraszające i powoduje, że wpisywanie oceny jest dłuższe i wystawa się przedłuża. Inną sytuacją, w której nie polecam odbierania numerków to podczas porównania psów. Nie pomaga w tym bałagan na stole (bo na wierzchu są karty psiaków, które wygrały w swoich klasach lub wcześniejsze porównania), odkopanie listy z nazwiskami i numerkami trochę zajmuje, a przy okazji odkłada się na bok wcześniej przygotowane karty; uwagę koncentruje się na decyzji sędziego by jak najszybciej zapisać numer zwycięscy i otrzymane tytuły.
Inną rzeczą, która wynika często z tego, że sędzia dość szybko dyktuje ocenę, jest brzydki i mało czytelny wpis do karty oceny. Tu chciałabym przeprosić wszystkie osoby, które dostały takie karty spod mojego długopisu. Mam tę świadomość, że czasami bazgram po tej karcie niczym kura pazurem, ale gdy ktoś nie może mnie rozczytać to zawsze może podejść, a ja mu „przetłumaczę” moje wypociny. 


Tak samo, jak jakiemuś psiakowi zdarzy się załatwić na ringu czy obok, zawsze można podejść i poprosić o worki na kupy, oczywiście o ile jeszcze są. Wydaje mi się, że taki czyn zawsze lepiej wygląda w oczach sędziego i środowiska wystawców. A innym pozwoli nie wdepnąć w odchody naszego psiaka.
            Może komuś przydadzą się te informacje i na następnej wystawie je wykorzysta. A jak nie, to mniej więcej można się dowiedzieć co robi sekretarz. Osobiście, bardzo lubię to zajęcie, nie jest ono jakoś specjalnie skomplikowane, wymaga jedynie wprawnej ręki w pisaniu i przystosowania się do pogody (Warszawskie wystawy głównie odbywają się na dworze).

środa, 10 września 2014

Park Fontann oczami psiarza



            Dzisiaj opiszę negatywne strony imprez masowych dla osób pragnących wyjść na spacer z psem. Akcja dzieje się w Parku Fontann w Warszawie przy ulicy Rybaki (notorycznie nazywanym Podzamczem). Oczywiście, główne problemy mają miejsce w sezonie późno wiosenno-letnim, kiedy w owym parku odbywa się dwa razy w tygodniu pokaz fontann.
W tym tekście chcę jedynie zwrócić uwagę na to, jak ludzie nie dbają o dobra publiczne, które są dla każdego. Bo na zaśmieconym trawniku nie tylko dziecko może zrobić sobie krzywdę ale pies również. A ludzie często o tym zapominają.
            W ciągu tygodnia (do piątkowego wieczoru) jest przeważnie spokój. Dzieci pluskają się w małej otwartej fontannie, ludzie spacerują, jedzą lody, siedzą na ławkach. Rzadko kto zwraca uwagę, że idzie się z psem. Można powiedzieć, że światy osób bez psa i tych z psem, w żaden negatywny sposób na siebie nie oddziałują. 


            Gehenna zaczyna się w piątek wieczór i dopiero w okolicach niedzieli się kończy. Jest problem, aby dojechać do domu czy dojść do domu, a spacer z psem jest już w ogóle niemożliwy. Piękne, bezchmurne niebo wabi ludzi do tego trzy lata temu odremontowanego parku, bo tam jest multimedialna fontanna. A przy tej okazji, miasto uważa, że jest to idealne miejsce na organizację wszelkich eventów. Tłumy ludzi chodzą i często nie patrzą czy mają coś pod nogami. A jak się ma psa, sięgającego nieco ponad kostkę to można się obawiać, że zostanie zdeptany. Jak już ktoś zauważy, że coś tam pod tymi nogami się „pląta” to jest wielki zachwyt i koniecznie ten ktoś musi tego nieszczęsnego psa pogłaskać. Gorzej jak suczynkę zauważy jakieś dziecko. Bardzo rzadko zdarza się by dzieci nie biegły w stronę psa i zapytały się czy mogą pogłaskać. Stety, niestety moja suczynka na widok, że coś (obojętnie czy to dziecko, pies czy piłka) biegnie/leci w jej stronę ucieka by mieć jak najmniejszy kontakt z tym czymś. Przy bardziej nachalnych psach pokazuje zęby, pod dotykiem dziecka „przytula się” do ziemi i patrzy jakby tu czmychnąć. Wiele osób stara się wybyć na czas weekendu, spacery ograniczać do niewielkiego miejsca obok swojego budynku, bądź wychodzi dopiero, gdy cały ten „cyrk” się skończy. 


Tłumy ludzi to nie wszystko. Podoba mi się, że w Parku Fontann jest tyle koszy (mowa o „normalnych” koszach na śmieci oraz kontenerach) porozstawianych w całym parku, dzięki czemu z zebraną kupą nie trzeba iść 3 km aby ją wyrzucić. Jednak po większości pokazów i imprez tam organizowanych pozostawionych papierków, ogryzków, folii, puszek, szkła i chusteczek jest więcej niż niesprzątniętych kup na trawniku. Doznałam szoku gdy kiedyś zobaczyłam na trawniku pozostawionego bez opieki, zużytego pampersa.
Polecam wybrać się do tego parku jedynie w ciągu tygodnia. W pogodny weekend mija się to z celem, chyba, że ktoś lubi chodzić w tłumie ludzi. Osoby lubiące deszcz mogą spokojnie odwiedzić owe miejsce, gdyż wtedy można spotkać niewiele osób, a i na pokazy przychodzi garstka. 

Kosz głównie przeznaczony na psie odchody, znajdujący się naprzeciwko Parku Fontann.

"Straszące" lampiony na drzewach następnego dnia po ich "spełnianiu życzeń".

Przy okazji tematu Parku Fontann, chciałam wrzucić kilka zdjęć sprzed remontu. To dla tych, którzy nie znali lub już nie pamiętają jak owy park wyglądał. ;) Ja zapamiętałam głównie to, że kiedyś było więcej zieleni. Niestety nigdy nie robiłam zdjęć samemu parkowi, dlatego jest ich dość mało. 





Tu jedno zdjęcie z czasów remontu. 3/4 parku ogrodzone, zamiast ścieżek piach i trochę zieleni.


A tak wygląda park teraz:

Po jednej z letnich ulew w 2013 roku.



środa, 3 września 2014

Finał Dog Chow Disc Cup 2014



       Wielokrotnie miałam ochotę się wybrać na zawody Dog Chow Disc Cup, które są organizowane od 2006 roku. Jednak nigdy nie mogłam się zorganizować, aby się choćby na tę godzinę przyjść i popatrzeć na zmagania uczestników.
         W tym roku zmobilizowałam się (oraz moją drugą połówkę) i poszliśmy na Finał Dog Chow Disc Cup, który odbył się 30-31 sierpnia w Warszawie na Polu Mokotowskim. Na Finałach oprócz SuperOpen  i Super-Pro Toss& Fetach (standardowe konkurencje dogfrisbee) można było zobaczyć także zawody Time Trial (szybkość aportowania), Dog Dartbee (rzut dyskiem do celu), Dog Diving (skoki do wody) i Super Open Freestyle. Oprócz konkursów odbywały się pokazy obedience oraz zaganiania owiec i kaczek.


 W sobotę na Polu Mokotowskim byliśmy od rana. Jako pierwsze odbyły się kwalifikacje do Dog Diving. Z 45 par które się zgłosiło, przeszło 33. Wiele psów debiutowało w tej konkurencji, toteż pierwsze zetknięcie z wodą było dość trudne. Ale tym bardziej przekonanym do skakania do wody psom, za drugim podejściem szło już wyśmienicie. Mocno trzymaliśmy kciuki za naszą koleżankę i jej sunię (Dominikę i Helę), jednak niestety nie udało im się zakwalifikować do zawodów. Może następnym razem się uda. ;)
       Po Dog Divingu przyszedł czas na Time Trial Classic. Zawodnicy musieli mieć zaliczone dwa rzuty dyskiem w jak najkrótszym czasie. To znaczy, że przewodnik wyrzucał dysk (dwukrotnie) za konkretną linię, a pies musiał oba wyrzuty złapać. Po każdym złapanym lub podniesionym dysku, pies wracał do przewodnika. Jeżeli nie udało się w ciągu 60 sekund psiakowi złapać dysku, to para odpadała. Od tego konkursu bardziej podobał mi się Równoległy Time Trial, gdzie były dwie drużyny na „boisku”, a każda para miała swój tor. Ten pies, który jako pierwszy złapał drugi dysk wygrywał. 


Pomiędzy Time Trial Classic, a równoległym Time Trial, odbyła się 1 runda Super-Pro Toss & Fetach. Uczestnicy konkursu w ciągu 120 sekund  musieli wykonać jak najwięcej, najwyżej punktowanych rzutów dyskiem, złapać je i przynieść (to oczywiście już wykonywał psiak ;) ). Niesamowite były zespoły, które w ciągu tych 2 minut wykonały po 8 rzutów. A czy złapanych to inna historia. ;)
Pokaz psich umiejętności zaczął się dopiero przy 1 rundzie Super Open Freestyle. Do dowolnej muzyki zawodnicy wymyślali układy zawierające rzuty dyskami, psie sztuczki oraz inne elementy. Każdy występ był ciekawy i dynamiczny. Jednak mi najbardziej podobał się występ Asi i Lackiego. Przewodniczka idealnie dobrała układ wykorzystując dużą skoczność swojego psiaka. Pomimo, że w innych występach pojawiały się trudniejsze sztuczki, to team Asia&Lacki pokazali najbardziej dla mnie spójne połączenie wszystkich elementów występu. Na konkursie Dog Divingu zostaliśmy tylko chwilkę.


W sobotę miałam przyjemność spotkać dwie znajome, które prowadzą blogi – D. i Kasię. :) W niedzielę na Pole Mokotowskie przyjechałam głównie w celu spotkania starej znajomej. Dlatego nieszczególnie śledziłam to co działo się na „boisku”. Dużym plusem tego weekendu była słoneczna pogoda.
        Podoba mi się to, że na imprezę może przyjść każdy. Dzięki temu psie sporty mogą trafić do szerszej publiczności a także większą ilość osób zachęcić do aktywnego spędzenia czasu ze swoim psem. Takie wydarzenia mobilizują także do większego dbania o swojego pupila - oprócz konkursów, można było skonsultować się z behawiorystami i psim dietetykiem.  Dodatkowo, miłym akcentem było rozdawanie przez hostessy darmowych próbek karmy i kuponów promocyjnych.  
      Bardzo podobał mi się czas spędzony na zawodach. Może w przyszłym roku również się na nie wybiorę. :)



 
Wszystkie zdjęcia z Finałów Dog Chow Disc Cup, autorstwa Bartka możecie obejrzeć pod tym linkiem: https://www.flickr.com/photos/127180915@N07/sets/72157646672182020/ 
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Edit.
Zapraszam do obejrzenia filmiku z DCDC wykonanego przez znajomego. :)