Od jakiegoś czasu można zauważyć,
że istnieje „nagonka” na osoby z psami. Ma ona różną formę, od „wyzywania”
psiarza osobiście gdy ten jest na spacerze,
do oficjalnej formy jaką było zamknięcie Parku Krasińskich dla osób wyprowadzających
psy.
Moim
zdaniem wynika to z braku poszanowania dla drugiego człowieka, nieuwzględniania jego potrzeb. Obecnie robi się
wszystko by mieć coś dla siebie, a nie dla wszystkich. Liczy się tylko „ja i
moje”, a „Ty i Twoje” nie możecie tam chodzić/korzystać bo na pewno coś
popsujecie/zniszczycie, a tak poza tym to „nie chcę tam Ciebie”. Masz wspomnienia związane z danym miejscem a nagle
zakazano Ci tam wchodzić. Okej, Ty możesz, ale na naszych warunkach – czyli,
jak to w przypadku wspomnianego Parku – bez czworonoga. Rozumiem, że nie
każdy właściciel psa sprząta po nim, ale również nie każde dziecko jest
pilnowane przez swoich rodziców i potrafi coś zmajstrować. Równie dobrze możemy
zakazać przychodzenia do parków matkom czy ojcom z dziećmi. Wtedy to dopiero
zaczęłyby się protesty!
Powoli
w Warszawie powstają wybiegi dla psów. Mają one
swoje dobre strony, jak na przykład są ogrodzone, mogą mieć jakieś „atrakcje”
dla psów w postaci sprzętów do przeskakiwania czy slalomu. Ale jest też jeden
wielki minus. Psiarze najbardziej obawiają się, że gdy pojawi się wybieg, nagle
psy i ich przewodnicy będą mieć zakaz wchodzenia do Parków lub innych
publicznych, zielonych terenów. Istnieje wśród społeczeństwa jakaś powszechna
opinia, że jak jest jakiś teren przeznaczony dla psów to nie mogą one chodzić
już w inne miejsca. Ciekawe, że placów zabaw dla dzieci jest dużo więcej niż
psich wybiegów, a nikogo w oczy nie kuje jak dziecko będzie się bawić poza owym
placem. Żyjemy w czasach „bezstresowego chowania dzieci” co zazwyczaj wygląda
tak, że dziecku na wszystko się pozwala. W praktyce wygląda tak, ze dziecko
rzuci papierkiem, kamieniem w jakiś sprzęt i nikt uwagi nie zwróci. Ba, rodzice
albo tego nie zauważą albo celowo udają , że nie widzą. To samo tyczy się
psiarzy, kupy nie zbiorą bo im się nie chce (taka czynność uwłacza ich
godności) albo udają, że nie widzą, że pies ją robi. Efekt jest taki, że dzięki
takim osobom psiarze, którzy dbają by na trawniku/chodniku nie zostawić
nieczystości mają zakaz wchodzenia do parku. Taki co tej kupy nie sprzątnie
zakazem się nie przejmie i dalej będzie robił tak jak wcześniej i szkodził
swojej „grupie społecznej”. Natomiast nie pilnowanie dzieci jest „powszechnie”
akceptowalne i nie ma publicznych konsekwencji za ich wybryki.
|
Regulamin Parku Krasińskich |
Często
można przeczytać w Internecie komentarze typu: „Zróbcie porządek najpierw w
swoim środowisku, a dopiero później ubiegajcie się o wstęp do parków”. Jestem
bardzo ciekawa jak psiarze mają zrobić „porządek” z osobami, które nie
sprzątają po swoich psach? Ja „za rękę” jeszcze nikogo takiego nie złapałam, bo
znajomi sprzątają po swoich podopiecznych. Przecież nie będę śledzić kogoś kto
idzie z psem by sprawdzić czy sprzątnął tę kupę czy nie. Sprzątanie po psie i
jego pilnowanie należy do obowiązków przewodnika tak samo jest z dziećmi. Czemu
w takim razie rodzicom uchodzi na „sucho” niegrzeczne zachowanie dzieci?
Jednym
z najczęstszych zarzutów jakie otrzymuje „społeczeństwo” psiarzy jest nie
sprzątanie po psach. Ponieważ ten temat w jakiś sposób już omówiłam i wnioskiem
jest wybór przewodnika czy to zrobi czy nie. Drugim zarzutem jest nie
pilnowanie psa co może powodować pogryzienie/pogonienie/przestraszenie innego
psa a także dziecka. Uważam, że pies może biegać luzem wyłącznie gdy przewodnik
ma nad nim kontrole. Nie tylko rodzice uważają, że psiak, który ma w nosie
swojego człowieka jest pewnym zagrożeniem dla otoczenia. Gorzej jak właściciel
nie interesuje się tym co robi pies. Takie zachowanie można zarzucić również
rodzicom, którzy wyszli na spacer z dzieckiem ale nie interesują się tym co
potomek robi. Mojego psa częściej zaczepiają dzieci bez kontroli niż obce psy
biegające luzem.
Przejdę teraz to kwestii "agresywnych" psów. Jaki pies będzie pod względem charakteru i "manier" zależy od przewodnika. Czego go nauczy, oduczy, pokaże, że można inaczej, ciekawiej i jak będzie funkcjonował w psim i ludzkim świecie. Najczęstsze przypadki jakie można usłyszeć/przeczytać w mediach to: "pies zaatakował dziecko". Psy często uznają dzieci za słabsze od nich. I tutaj pojawia się zaniedbanie ze strony właściciela, który nie przygotował odpowiednio psa na "przyjęcie stanowiska" wobec dziecka. Wydaje mi się, że nieodpowiedzialnością wykazują się Ci z rodziców, którzy zostawiają dzieci same z psami. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje pies. Ale pies "oswojony" z dzieckiem nic mu nie zrobi, póki dziecko nie przekroczy jakiejś granicy, którą pies sobie wyznaczył. Tak samo jest z ludźmi, komuś kogo nie lubisz nie powiesz nic nieprzyjemnego, do czasu gdy delikwent nie przechyli szali. Inną kwestią jest, że pies w nieodpowiednich rękach stanie się agresywny, bo tak go nauczy człowiek. Nawet z "rodzinnego" Golden Retievera można zrobić mordercę. Innym przykładem mogą być agresywnie zachowujące się Yorki w stosunku do innych psów na spacerze. Podobnie jest z rodzicami i wychowaniem dzieci. Niekiedy kończy się tak, że z dziecka wyrasta psychopata, przestępca lub zwyrodnialec. A inny rodzic wychowanie dziecko "porządnie".
Na szczęście, o
pogryzieniach dzieci lub psów słyszy się bardzo mało. Jeżeli już jakiś pies
pogryzie dziecko to jest wielkie „aj-waj” i z tego powodu trzeba się domagać
publicznej kary, pomimo, że jest to sprawa pomiędzy właścicielem psa a rodzicem.
Nie słyszałam nigdy żeby jakiś pies specjalnie czaił się na jakieś dziecko i w
odpowiednim momencie gdy nikt nie patrzy je pogryzł. Mało osób zdaje sobie
sprawę w jaki sposób doszło do tego zdarzenia. Jaki mechanizm zaszedł by pies
zainteresował się dzieckiem co zaskutkowało tym, że je pogryzł. Liczy się to,
że jakaś część dziecka została oszpecona psimi zębami i niech wszyscy psiarze
za to płacą. Mój brat cioteczny lubi koty, ale nie zna umiaru. Natomiast moja
kocica nie lubi dzieci. Jak jakieś pojawia się na horyzoncie chowa się. Często
gdy brat cioteczny do nas przychodzi i mu się tłumaczy by zostawił kota, bo ona
nie lubi dzieci, musi odpocząć itd. to przez jakiś czas to działa. Ale
parokrotnie było tak, że „zapomniał” o naszych prośbach i kocica go nastraszyła
(poprzez prychanie i swoiste miauczenie) albo podrapała.
Postępowanie z
psem, jego pilnowanie, wychowanie i sprzątanie po nim zależy od mentalności danego
przewodnika. Niektórych zakazy i nakazy nie przekonają do innego postępowania.
Identycznie jest z prowadzeniem samochodu. Niektórzy po dostaniu mandatu
przestają szarżować, inni w zupełności się tym nie przejmują i dalej jeżdżą jak
wariaci. Wszystko zależy od człowieka, dlatego do póki każdy z nas jest inny to
dalej będziemy mieć problem z niektórymi rzeczami i porozumieniem się między
„społecznościami”.